Nowy Jork – tygiel smaków cz.III – azjatycka przygoda

Jeśli lubicie azjatyckie smaki to Nowy Jork jest miejscem dla Was, tu jest w czym wybierać. Kuchnie świata Azji w różnych odsłonach od budek, barów po wykwintne restauracje. Oto kilka z moich propozycji.
Momofuku Noodle Bar – robiliśmy do niego podejście 3 – krotnie: „w dniu dzisiejszym bar otwarty od 2.00pm”, „z powodu awarii bar dziś nieczynny”, no i wreszcie jest!! Udało się !!! Przecież ja bym stąd nie wyjechała nie spróbowawszy najsłynniejszego w Nowym Jorku ramenu!
Przyszliśmy w porze lunchu – nie było gdzie przysłowiowej szpilki włożyć. Usadzili nas przy stoliku – poczekalni, ale mnie było wszystko jedno, byle tylko spróbować. Każde danie to uczta i eksplozja smaków – genialne połączenia składników, sosów i dodatków – takie jest tataki z tuńczyka, bao, czyli azjatyckie bułeczki z grzybami czy robiony na parze rolowany chleb z krewetkami. Wszystko wyraziste, odrębne, soczyste i genialne. No i ramen – uczucie, kiedy bierzesz do ust łyżkę zupy, która ma w sobie smak, którego nigdy wcześniej nie jadłeś, nie spotkałeś – zaskakuje ale i uzależnia i powoduje, że nie możesz przestać jeść i się uśmiechać. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam po jedzeniu takiego uczucia w stylu: teraz mogę umierać 🙂
Inne ciekawe miejsce z ramenem, to Ivan Ramen – wybraliśmy się tam po obejrzeniu jednego z odcinków serii Chefs na netflixie. Założycielem lokalu jest Ivan Orkin, który zaczynał przygodę z gastronomią od zmywaka w sushi barze. Zafascynowany Japonią był tam wielokrotnie, zna tamtejszy język, zwyczaje, kulturę. Zasłynął tym, że jako nie Japończyk otworzył w Tokio dwa renomowane lokale z tą popularną zupą, w których z powodzeniem stołują się Japończycy. W końcu otworzył lokal w Nowym Jorku, potem kolejny. Cechuje go autorskie podejście do tej japońskiej ikony smaku, wymyślił własny bulion na bazie soli morskiej jako alternatywę dla rosołu doprawianego sosem sojowym. Jego ramen jest smaczny, choć jak dla mnie nieco za mocno odbiegający od oryginału, może dlatego, że postanowiłam posmakować tego autorskiego. Natomiast na plus jest to, że sam komponujesz swoją zupę – wybierasz bulion i rodzaj makaronu, a potem dobierasz dodatki: grzyby, glony, jajko, mięso itp. Dzięki temu możesz za każdym razem zjeść inne danie.
Do kolejnej knajpy trafiliśmy zupełnym przypadkiem. Przemierzając ulice w poszukiwaniu apteki (ścięgna zaczęły wysiadać od nadmiaru kilometrów) trafiliśmy do dzielnicy koreańskiej. Należę do osób, którym wszystko co azjatyckie na talerzu powoduje uśmiech na twarzy, dlatego było do przewidzenia, że trzeba tu coś przekąsić. Akurat zbliżała się pora obiadu. Przeszliśmy kilka barów i w końcu zdecydowaliśmy się wejść do New Wonjo. Na witrynie wiele naklejek z wyróżnieniami i nagrodami za smak dań, więc postanowiliśmy spróbować. Przy drzwiach powitała nas miła dziewczyna i wskazała miejsca do siedzenia. Potem było nieco trudniej – karta obszerna, dużo różnych, nie znanych nam dań i kelnerka, która znała tylko kilka zdań po angielsku, na szczęście dużo rozumiała. Na pytanie co jest tu najlepsze pokazała na obrazku co warto zamówić i tak odkryliśmy smak koreańskiego barbeque, czyli bulgogi – marynowane plastry antrykotu i żeberek, wszystko bez kości, w towarzystwie cudownie lekkiego omleta, świeżych warzyw, grzybów, kimchi, sosów i góry sałaty, w którą zawija się zgrillowane mięso. Całą magia polega na przyrządzaniu mięs, owoców morza i warzyw na grillu wbudowanym w stół, przy którym siedzisz. Chodzi facet, który nosi rozżarzone węgielki i wkłada je pod kratkę grilla, a następnie kelnerka grilluje składniki, które zamówiłeś. Potem sam komponujesz sobie potrawę. Coś fantastycznego! Nigdy nie byłam w podobnym miejscu i nie jadłam tak wspaniałych smaków. Wszystko świeże i pachnące, a do rachunku dostajesz czarkę z pyszną cynamonową słodką herbatą – na trawienie idealne 🙂


Miejscem zaplanowanym przez nas, ze względu na obejrzany przed wyjazdem program kulinarny był Peking Duck House w Chinatown. Tak tak, wielu z Was już się krzywi i myśli o jedzonych tu psach i brudzie – uwierzcie mi, że brud jest jak wszędzie, a lokal, do którego trafiliśmy był całkiem ok pod względem czystości – podróżuję z osobą, której przeszkadza każdy okruch na stole czy krześle, więc wiem co mówię 🙂 Specjalnością jest tu danie z nazwy lokalu: cała kaczka, którą zamawia się dla 2 -3 osób. Kaczka po pekińsku jako danie jest bardzo pracochłonna, nacierana aromatycznymi przyprawami, polewana kilkakrotnie marynatą, odstawiana nawet na całą noc w postaci wiszącej, następnie pieczona w kilku etapach, podlewana sokami z mięsa oraz mieszaniną sosu sojowego, przypraw z cukrem, by uzyskać chrupiącą skórkę. Przy gościu gotowe mięso jest luzowane z kości i krojone na plastry, a całość podawana jest z sosem śliwkowym, dymką i ciepłymi placuszkami, w które zawija się składniki i tworzy sakiewki z gotowym daniem. Bardzo kruche, soczyste mięso i ciekawe danie – szczególnie dla ludzi lubiących drób, a sama degustacja tego dania to niejako przedstawienie, dla którego warto zamówić tę pozycje z karty.
Kolejna knajpka w Chinatown na kolację lub obiad, polecana przez amerykańskiego szefa i restauratora prowadzącego swój program kulinarny, Andrew Zimmerna – Nom Wah Tea Parlor. Jest to pierwszy bar z chińskimi pierożkami w chińskiej dzielnicy Nowego Jorku powstały w latach 20 – tych XX wieku. Od początku pozostaje w rękach jednej rodziny, dlatego receptury pierożków do dziś się nie zmieniły, a można wybierać z kilkunastu rodzajów: z warzywami, krewetkami, wieprzowiną, kurczakiem, mieszane, parowane lub smażone. W ofercie również dania mięsne i inne chińskie przekąski. My przyszliśmy tu głównie ze względu na dim – sumy. Wzięliśmy flagowe – z wieprzowiną i krewetką – parowane pierożki, lepkie i delikatne z aromatem kolendry, imbiru i sosu sojowego – fantastyczne i to za kilka dolarów. Wieprzowina w słodkim sosie też niczego sobie, chociaż wściekle różowy kolor sosu dawał do myślenia (może lepiej się nie zastanawiać), ale niczego takiego wcześniej, pod względem smaku nigdy nie jedliśmy – zaskakujące i bardzo aromatyczne danie. Do tego autorskie mieszanki zielonych herbat z owocami i kwiatami na różne sposoby. Jeśli będziecie mieli okazję warto wstąpić, a na pewno wyjdziecie zadowoleni i najedzeni.